Taniec Syreny
: 2012-06-18, 19:41
Staaaaare opowiadanko z czasów liceum. Nawet go teraz nie czytałem, więc nie pamiętam zbyt dobrze :) Macie je dla porównania, jak pisałem parę lat temu.
TANIEC SYRENY
INSPIROWANE UTWOREM NIGHTWISHA „THE SIREN"
Nasz kochany władca, Aralmad bel Hadir, oby Allah dał mu długie życie w zdrowiu, był jednym z najbardziej oświeconych kalifów, dorównujący swą mądrością samemu Saladynowi. Zna pięć alfabetów i biegle włada ośmioma językami oraz niezliczonymi narzeczami. Dba również o kulturę i sztukę w Kairze, organizując spektakle i widowiska nawet dla prostego ludu.
Nikogo więc nie zdziwił fakt, że pewnego dnia nam, to jest „Radzie Siwobrodych Mędrców" przyniósł stary papirus z zapisem jakiegoś dawnego rytuału. Pan bardzo lubił dawne zwyczaje i interesował się starożytnym państwem faraonów.
Zwój był niewielki, lecz z obu stron gęsto zapisany Świętymi Hieroglifami, a z drugiej pokryty jakimiś ilustracjami. Pan pokazał mi go jako pierwszemu i rzekł:
-Tyś jako jedyny potrafisz odczytać język budowniczych piramid, więc odcyfruj mi ten tekst. Patrząc na ryciny widzę, że to opis jakiegoś tańca… moją wolą jest ujrzeć go w czasie najbliższej pełni, czyli macie jeden księżyc czasu. Hojnie was wynagrodzę...
-Miłościwy panie – powiedziałem strapiony, oglądając ilustracje – na tych obrazkach jest kobieta ubrana nie według przykazań Koranu! Ten taniec może oburzyć Allaha!
-Mój rozkaz jest rozkazem samego Boga! Co mnie nie obrazi, nie obrazi również jego!
-Zgodnie z twoim życzeniem, panie... przyrzekam przygotować tę uroczystość dokładnie tak, jak tu napisano…
-Zapewne zastanawiacie się, skąd mam ten zabytek. Otóż… dzisiejszej nocy nawiedził mnie sen. Nieistotne, co w nim widziałem, lecz ważna jest jedna chwila, w której udałem się do podziemi Biblioteki Myśli i spod góry starych zwojów, papirusów i ksiąg przeznaczonych na spalenie wygrzebałem ten jeden... kryjący w sobie skarb. To dlatego tak bardzo chcę go ujrzeć!
*
Zaprawdę niecodziennie się czułem, czytając o tych zatrważających pozycjach, jakie musi tancerka przybrać w czasie swego obrzędu. Owszem, widziałem niejeden taniec brzucha, nawet te najbardziej zmysłowe… ale żaden z nich nie był aż tak bardzo namiętny... nawet na samym papierze. Nie wiem, czy nasz pan zdaje sobie sprawę, czego sobie zażyczył...
*
Niełatwo było znaleźć tancerkę, która podjęłaby się tak arcytrudnego zadania. Owszem, wszyscy wiedzą, że kobiety to istoty rozpustne i lubujące się w pożądaniu, ale ciężar tego tańca przygniatał nawet najlepsze tancerki ze szkoły w Al-Rahad.
Lecz w końcu, po wielu trudach i ogromnej stracie czasu, udało mi się namówić niejaką Sybillę, gościnnie występującej w Kairze tancerkę z nieznanej mi bliżej szkoły w Atenach. Była średniego wzrostu, smukła, błękitnooka i posiadająca zachwycająco długie, czarne włosy, niczym noc na hamadzie. Jednak w tańcu brzucha ważne są też inne części ciała i kształty, a te nadawały się do tej sceny wspaniale. Po prostu, jakby Sybilla była tancerką opisywaną w papirusie…
*
Ogromnie żałuję, lecz nie mogłem uczestniczyć w próbach, zmuszony do ciągłego bycia u boku kalifa. Zajął się nimi mój zaufany człowiek, a w sumie to nawet mi to na dobre wyjdzie, gdyż będę mógł na świeżo oglądać spektakl.
*
W końcu nadszedł ten wieczór, gdy nawet dżinny i ifryty złaknione piękna, w zgodzie tłoczą się pod oknami pałacu i zaglądają do wnętrza, chcąc zobaczyć widowisko. Sali nie dekorowano ponad to, co zwykle, czyli jedwabne dywany i gobeliny. Wraz z kalifem usiedliśmy po jednej stronie sali, wpatrując się zasłonięte czarną tkaniną drzwi, przez które ma wejść tancerka. W kącie sali tłoczyli się muzykanci, którzy zwrócili jednak szczególną uwagę mojego pana:
-Powiedz mi, co trzyma w rękach ten z lewej?
-To gitara panie, instrument z dalekiego zachodu.
-A ten z przodu?
-To skrzypce, przywiezione tu przez Hebrajczyków.
-Rozumiem. Jak w ogóle nazywa się ten taniec?
-To „Taniec Syreny", mój panie. Syrena to według dawnych greckich legend piękna kobieta z rybim ogonem zamiast nóg, która swym cudownym śpiewem i urokiem zwabia żeglarzy na skały i tam usidla miłością…
-To niezwykłe stworzenie zatem. I my zobaczymy ów taką syrenę?
-Nie chcę nic zdradzać, panie… racz zezwolić na rozpoczęcie występu.
-Czyńcie! – krzyknął kalif. W tej samej chwili zgasły świece wśród widzów i muzykantów, a scenę oświetlały jedynie nieliczne kaganki na podłodze przed drzwiami.
Rozpoczęły skrzypce. Już kiedyś słyszałem ich dźwięk, ale za każdym razem jest dla mnie nowym narodzeniem. Tęskna melodia, lekko zacinająca, w pewnym momencie wysoka…
… i wkroczyła na scenę Sybilla.
Ubrana w delikatne, jedwabne, purporowo-czarne chusty z falbanami, które nie zasłaniały wszystkiego tego, co powinny. Do tego suknia niemalże do ziemi, obszyta rybimi łuskami. Jej ciało zdrowo przypudrowano, a dla kontrastu paznokcie u dłoni i stóp pokryto czarnym, lśniącym lakierem.
Weszła gitara i bębny, a tancerka zaczęła kołysać biodrami oraz łonem, do przodu i do tyłu. Jej włosy same z siebie falowały, jak na łagodnym wietrze. Patrzyłem jak zaczarowany na jej pięknie zaokrąglony brzuch, gdy usłyszałem jej głos niczym dżinna… głęboki, wysoki… tęskny i tak czysty, jak kryształowa woda…
A lady with a violin playing to the seals
Hearken to the sound of calling
Rozpostarła ręce w błagalnym geście, obracając głowę to w jedna, to w drugą stronę, a jej włosy były jednolitą falą aksamitu.
Jakiś niewidoczny młodzian dojrzałym tenorem zaczął śpiewać, a ona upadła na kolana i wtórowała melizmatyzując
Who tied my hands to the wheel?
The zodiac turns over me
(Come to me)
Somewhere there my fate revealed
I hear but how will I see
Zamilkli oboje, a można było usłyszeć wyraźniej skrzypce… jak płaczą… jak lamentują, czułem ich bezdenną rozpacz…
…rozpacz syreny, która właśnie korzyła się na podłodze, zaplatając dłonie i ręce.
Nagle się podniosła, a w jej dłoniach znikąd pojawiły się dwie tyczki połączone ze sobą przewiewną, jedwabną chustą. Skrzypce przyspieszyły, a ona kręciła się wokół siebie, coraz szybciej, coraz szybciej, aż stała się jednolitym białym wirem, białą smugą… i jeszcze czarny wir jej włosów, łączący się z białym w jedną, nierozrywalną całość. Chusta się obniżyła, ukazując jej twarz, jej oczy, w których ujrzałem wzburzone morze, a na jego środku skałę i siedzącą na niej syrenę ze swoim rybim ogonem, lecz o rysach Sybilli.
Zamknęła oczy i wszystko ustało.
Zatrzymała się, a jedynie skrzypce cicho grały dalej.
Chusta znikła, a ona znowu upadła na kolana, śpiewając wraz z młodzieńcem:
I tied myself to the wheel
The winds talk to my sails, not me
(Come to me)
Somewhere there my fate revealed
I hear but how will I see
Odwróciła się i powoli szła w kierunku drzwi, ukazując cały swój wdzięk w ruchu nóg, dłoni, rąk, tułowia i stóp. Muzyka powoli cichła… stopniowo… aż ona zniknęła za zasłona.
… i zapanowała cisza.
Trwała i trwała, a nikt nie ośmielił się jej zmącić.
Dopiero kalif, po jakiejś jednej klepsydrze powstał i krzyknął:
-Wyjdź do nas!
Zasłona się uchyliła i na środek sali nieśmiało wystąpiła Sybilla. Już nie była syreną, jej czary dobiegły końca.
Ale nadal była piękna.
Wpatrywała się w swoje stopy, niczym skruszona. Drgnęła na głos pana:
-Nasz język jest za ubogi, by opisać to, czego byłem świadkiem. To najpiękniejsza rzecz, jaką widziałem w życiu, a być może i widziało to miasto. Wszystkich, którzy ją przygotowali, spotka zasłużona nagroda… lecz dla ciebie należy się coś szczególnego. Spełnię jedno twoje życzenie, dowolne, jakie tylko sobie wyobrazisz.
-Panie – upadła na kolana – to zbyt wiele dla mnie.
-Powiedz tylko słowo, a możesz być pewna, że się spełni.
-Dobrze więc… mam uniżoną prośbę, byś założył panie szkołę artyzmu dla dziewcząt. Jednak nie taką zwykła, w jakich szkoli się niewolnice na występy, ale taką, gdzie każde dziewczę będzie mogło wedle własnego uznania doskonalić swój dowolny talent.
-Niech tak się stanie! – pan podniósł obie ręce do góry, kierując je ku Allahowi.
Tak tworzą się legendy… każda wielka rzecz ma w swoje pochodzenie wpisaną jakąś opowieść. Ale… która szkoła za pięćset lat będzie mogła się pochwalić tak piękną legendą, jak „Taniec Syreny"?
TANIEC SYRENY
INSPIROWANE UTWOREM NIGHTWISHA „THE SIREN"
Nasz kochany władca, Aralmad bel Hadir, oby Allah dał mu długie życie w zdrowiu, był jednym z najbardziej oświeconych kalifów, dorównujący swą mądrością samemu Saladynowi. Zna pięć alfabetów i biegle włada ośmioma językami oraz niezliczonymi narzeczami. Dba również o kulturę i sztukę w Kairze, organizując spektakle i widowiska nawet dla prostego ludu.
Nikogo więc nie zdziwił fakt, że pewnego dnia nam, to jest „Radzie Siwobrodych Mędrców" przyniósł stary papirus z zapisem jakiegoś dawnego rytuału. Pan bardzo lubił dawne zwyczaje i interesował się starożytnym państwem faraonów.
Zwój był niewielki, lecz z obu stron gęsto zapisany Świętymi Hieroglifami, a z drugiej pokryty jakimiś ilustracjami. Pan pokazał mi go jako pierwszemu i rzekł:
-Tyś jako jedyny potrafisz odczytać język budowniczych piramid, więc odcyfruj mi ten tekst. Patrząc na ryciny widzę, że to opis jakiegoś tańca… moją wolą jest ujrzeć go w czasie najbliższej pełni, czyli macie jeden księżyc czasu. Hojnie was wynagrodzę...
-Miłościwy panie – powiedziałem strapiony, oglądając ilustracje – na tych obrazkach jest kobieta ubrana nie według przykazań Koranu! Ten taniec może oburzyć Allaha!
-Mój rozkaz jest rozkazem samego Boga! Co mnie nie obrazi, nie obrazi również jego!
-Zgodnie z twoim życzeniem, panie... przyrzekam przygotować tę uroczystość dokładnie tak, jak tu napisano…
-Zapewne zastanawiacie się, skąd mam ten zabytek. Otóż… dzisiejszej nocy nawiedził mnie sen. Nieistotne, co w nim widziałem, lecz ważna jest jedna chwila, w której udałem się do podziemi Biblioteki Myśli i spod góry starych zwojów, papirusów i ksiąg przeznaczonych na spalenie wygrzebałem ten jeden... kryjący w sobie skarb. To dlatego tak bardzo chcę go ujrzeć!
*
Zaprawdę niecodziennie się czułem, czytając o tych zatrważających pozycjach, jakie musi tancerka przybrać w czasie swego obrzędu. Owszem, widziałem niejeden taniec brzucha, nawet te najbardziej zmysłowe… ale żaden z nich nie był aż tak bardzo namiętny... nawet na samym papierze. Nie wiem, czy nasz pan zdaje sobie sprawę, czego sobie zażyczył...
*
Niełatwo było znaleźć tancerkę, która podjęłaby się tak arcytrudnego zadania. Owszem, wszyscy wiedzą, że kobiety to istoty rozpustne i lubujące się w pożądaniu, ale ciężar tego tańca przygniatał nawet najlepsze tancerki ze szkoły w Al-Rahad.
Lecz w końcu, po wielu trudach i ogromnej stracie czasu, udało mi się namówić niejaką Sybillę, gościnnie występującej w Kairze tancerkę z nieznanej mi bliżej szkoły w Atenach. Była średniego wzrostu, smukła, błękitnooka i posiadająca zachwycająco długie, czarne włosy, niczym noc na hamadzie. Jednak w tańcu brzucha ważne są też inne części ciała i kształty, a te nadawały się do tej sceny wspaniale. Po prostu, jakby Sybilla była tancerką opisywaną w papirusie…
*
Ogromnie żałuję, lecz nie mogłem uczestniczyć w próbach, zmuszony do ciągłego bycia u boku kalifa. Zajął się nimi mój zaufany człowiek, a w sumie to nawet mi to na dobre wyjdzie, gdyż będę mógł na świeżo oglądać spektakl.
*
W końcu nadszedł ten wieczór, gdy nawet dżinny i ifryty złaknione piękna, w zgodzie tłoczą się pod oknami pałacu i zaglądają do wnętrza, chcąc zobaczyć widowisko. Sali nie dekorowano ponad to, co zwykle, czyli jedwabne dywany i gobeliny. Wraz z kalifem usiedliśmy po jednej stronie sali, wpatrując się zasłonięte czarną tkaniną drzwi, przez które ma wejść tancerka. W kącie sali tłoczyli się muzykanci, którzy zwrócili jednak szczególną uwagę mojego pana:
-Powiedz mi, co trzyma w rękach ten z lewej?
-To gitara panie, instrument z dalekiego zachodu.
-A ten z przodu?
-To skrzypce, przywiezione tu przez Hebrajczyków.
-Rozumiem. Jak w ogóle nazywa się ten taniec?
-To „Taniec Syreny", mój panie. Syrena to według dawnych greckich legend piękna kobieta z rybim ogonem zamiast nóg, która swym cudownym śpiewem i urokiem zwabia żeglarzy na skały i tam usidla miłością…
-To niezwykłe stworzenie zatem. I my zobaczymy ów taką syrenę?
-Nie chcę nic zdradzać, panie… racz zezwolić na rozpoczęcie występu.
-Czyńcie! – krzyknął kalif. W tej samej chwili zgasły świece wśród widzów i muzykantów, a scenę oświetlały jedynie nieliczne kaganki na podłodze przed drzwiami.
Rozpoczęły skrzypce. Już kiedyś słyszałem ich dźwięk, ale za każdym razem jest dla mnie nowym narodzeniem. Tęskna melodia, lekko zacinająca, w pewnym momencie wysoka…
… i wkroczyła na scenę Sybilla.
Ubrana w delikatne, jedwabne, purporowo-czarne chusty z falbanami, które nie zasłaniały wszystkiego tego, co powinny. Do tego suknia niemalże do ziemi, obszyta rybimi łuskami. Jej ciało zdrowo przypudrowano, a dla kontrastu paznokcie u dłoni i stóp pokryto czarnym, lśniącym lakierem.
Weszła gitara i bębny, a tancerka zaczęła kołysać biodrami oraz łonem, do przodu i do tyłu. Jej włosy same z siebie falowały, jak na łagodnym wietrze. Patrzyłem jak zaczarowany na jej pięknie zaokrąglony brzuch, gdy usłyszałem jej głos niczym dżinna… głęboki, wysoki… tęskny i tak czysty, jak kryształowa woda…
A lady with a violin playing to the seals
Hearken to the sound of calling
Rozpostarła ręce w błagalnym geście, obracając głowę to w jedna, to w drugą stronę, a jej włosy były jednolitą falą aksamitu.
Jakiś niewidoczny młodzian dojrzałym tenorem zaczął śpiewać, a ona upadła na kolana i wtórowała melizmatyzując
Who tied my hands to the wheel?
The zodiac turns over me
(Come to me)
Somewhere there my fate revealed
I hear but how will I see
Zamilkli oboje, a można było usłyszeć wyraźniej skrzypce… jak płaczą… jak lamentują, czułem ich bezdenną rozpacz…
…rozpacz syreny, która właśnie korzyła się na podłodze, zaplatając dłonie i ręce.
Nagle się podniosła, a w jej dłoniach znikąd pojawiły się dwie tyczki połączone ze sobą przewiewną, jedwabną chustą. Skrzypce przyspieszyły, a ona kręciła się wokół siebie, coraz szybciej, coraz szybciej, aż stała się jednolitym białym wirem, białą smugą… i jeszcze czarny wir jej włosów, łączący się z białym w jedną, nierozrywalną całość. Chusta się obniżyła, ukazując jej twarz, jej oczy, w których ujrzałem wzburzone morze, a na jego środku skałę i siedzącą na niej syrenę ze swoim rybim ogonem, lecz o rysach Sybilli.
Zamknęła oczy i wszystko ustało.
Zatrzymała się, a jedynie skrzypce cicho grały dalej.
Chusta znikła, a ona znowu upadła na kolana, śpiewając wraz z młodzieńcem:
I tied myself to the wheel
The winds talk to my sails, not me
(Come to me)
Somewhere there my fate revealed
I hear but how will I see
Odwróciła się i powoli szła w kierunku drzwi, ukazując cały swój wdzięk w ruchu nóg, dłoni, rąk, tułowia i stóp. Muzyka powoli cichła… stopniowo… aż ona zniknęła za zasłona.
… i zapanowała cisza.
Trwała i trwała, a nikt nie ośmielił się jej zmącić.
Dopiero kalif, po jakiejś jednej klepsydrze powstał i krzyknął:
-Wyjdź do nas!
Zasłona się uchyliła i na środek sali nieśmiało wystąpiła Sybilla. Już nie była syreną, jej czary dobiegły końca.
Ale nadal była piękna.
Wpatrywała się w swoje stopy, niczym skruszona. Drgnęła na głos pana:
-Nasz język jest za ubogi, by opisać to, czego byłem świadkiem. To najpiękniejsza rzecz, jaką widziałem w życiu, a być może i widziało to miasto. Wszystkich, którzy ją przygotowali, spotka zasłużona nagroda… lecz dla ciebie należy się coś szczególnego. Spełnię jedno twoje życzenie, dowolne, jakie tylko sobie wyobrazisz.
-Panie – upadła na kolana – to zbyt wiele dla mnie.
-Powiedz tylko słowo, a możesz być pewna, że się spełni.
-Dobrze więc… mam uniżoną prośbę, byś założył panie szkołę artyzmu dla dziewcząt. Jednak nie taką zwykła, w jakich szkoli się niewolnice na występy, ale taką, gdzie każde dziewczę będzie mogło wedle własnego uznania doskonalić swój dowolny talent.
-Niech tak się stanie! – pan podniósł obie ręce do góry, kierując je ku Allahowi.
Tak tworzą się legendy… każda wielka rzecz ma w swoje pochodzenie wpisaną jakąś opowieść. Ale… która szkoła za pięćset lat będzie mogła się pochwalić tak piękną legendą, jak „Taniec Syreny"?