Strona 1 z 1

Opowiadanie fantasy

: 2011-04-13, 18:11
autor: Michu351
Przez ten długi czas, który byłem nieaktywny na forum grywałem w różne gry. Dużo czasu spędziłem dszczególnie przy grach MMORPG w tym w grze Runes of Magic. Wziąłem tam udział w konkursie na napisanie pierwszego fragmentu powieści pisanej w całości przez graczy. Wstep i zasady były następujące:



"Czołem Pisarze!


Pisanie w wielkim stylu czeka na Was od dzisiaj w naszym nowym comiesięcznym konkursie – Powieść Społeczności, Tom 1 – „W cieniu maski”.






Każdy tom zawierał będzie 12 rozdziałów, a każdy rozdział to najlepsza historia miesiąca napisana przez Was, naszą RoMową Społeczność. Do każdego rozdziału otrzymacie ode mnie, od Sirviusa, wskazówki, kryteria i reguły, zgodnie z którymi historia ma być napisana. Każdego miesiąca czekają na Was interesujące nagrody, najlepsza powieść zostanie imiennie opublikowana, a jej autor otrzyma specjalny tytuł na forum.
Wszystkie historie zostaną opublikowane online w formie PDF, tak byście zawsze mogli powrócić do ciekawej lektury, a nawet ją wydrukować.


Wprowadzenie:

Potężne uderzenie wiatru wepchnęło zasłony do wnętrza pokoju, a blady blask księżyca spadł na drewnianą kołyskę. Twarzyczka niemowlęcego elfa spoglądała z powagą w stronę drzwi. Tam, ledwo widoczna, stała ciemna postać okryta szatami. Jej twarz schowana była za srebrną maską, w której odbijała się kołyska.
Postać ta nachylała się nad kołyską trzymając w odzianej w rękawiczkę dłoni drobny sztylet z lekko zakrzywionym ostrzem. Bardzo cicho szeptała „Niedługo staniesz się jednym z nas".
Niemowlę jednak nie krzyczało, kiedy to czubek sztyletu przecinał skórę na jego przedramieniu. Błyskawicznie po wycięciu symbolu rana przestała krwawić, a znak zniknął.

Do tego momentu minęło 16 zim. Zbliżała się wiosna, a Silfar Istilindar kręcił się niespokojnie w swoim łóżku. Ostatnimi czasy spał źle i często zadawał sobie pytanie, co tak naprawdę robi na Wyspie Elfów: Denerwowała go siostra, rodzice go nie interesowali, a na dodatek czuł się lepszy od swojego mistrza. Potężne uderzenie wiatru ponownie wepchnęło zasłony do wnętrza jego pokoju, a blady blask księżyca nakreślił sylwetkę znanej mu osoby.
„Zurhidon" - przyszło mu na myśli - jak tylko zauważył srebrną maskę. Jego prawe przedramię parzyło go niczym ogień.

[Reguły Tomu I]


•Tytuł: Przebudzenie
•Silfar Istilindar jest głównym bohaterem, elfem w wieku 16 lat, płci męskiej. To są informacje, których nie można zmieniać
•Z biegiem rozdziału Silfar ma zdać sobie sprawę, że od urodzenia przeznaczony jest do stania się Zurhidonem
•Przyłącza się do Zurhidonów
•Dalej powinniście wprowadzić bohatera pobocznego, którego sami możecie wybrać:
•Członek rodziny lub
•Żeńska postać w podobnym wieku co Silfar lub
•Magiczny towarzysz / Zwierzątko ze szczególnymi umiejętnościami
•Ta postać poboczna nie może być Zurhidonem
•Długość tekstu min. 3600 znaków, max. 7200 znaków (łącznie ze spacjami
Wasz
Sirvius "

Moje opowiadanie niestety nie wygrało, ale chciałbym byście wy je także ocenili. Konkurs był organizowany przez dystrybutora gry.


PS. Co do mojego opowiadania Naddesh to postać, którą gram, moja klasa to Łotr/Zwiadowca i postać wygląda i ma umiejętności jak Naddesh z opowiadania :)


Moje opowiadanie:

Liczba znaków: 6487

Przebudzenie

***

-To ty Zurhidonie. Czego ode mnie chcesz? - powiedział Silfar

-A jak sądzisz młody elfie? Dołącz do nas... ...Takie jest twoje przeznaczenie!

Po tych słowach zamaskowana postać pstryknęła palcami a pieczenie w ramieniu Silfara zniknęło.

-Widzę zwątpienie w twoich oczach. Zaraz okażę ci prawdę o tobie i wtedy zrozumiesz. Musisz tylko pozwolić mi wejść do twego umysłu. Wtedy nie będzie bolało.

Nie czekając na odpowiedź elfa Zurhidon podszedł i dotknął dłonią głowy młodzika. Silfar znieruchomiał i stał z zamkniętymi oczami przez kilka sekund. Gdy już je otworzył na jego twarzy malowało się przerażenie. Elf postanowił z nikim nie dzielić się tym co zobaczył. To było przeznaczone tylko dla niego. Wiedział co ma robić. Podszedł do niespodziewanego gościa i wziął od niego sztylet. Nie wiedział jednak, że był to ten sam sztylet za pomocą którego powstało znamię na jego ramieniu. Nie zastanawiając się zbyt długo zaciął się ostrzem w koniuszek palca i strząsnął kropelkę krwi na rękojeść. Zurhidon skinął tylko głową, wziął sztylet i zniknął zostawiając za sobą obłok szarawego dymu. Wiedział co ma zrobić. Widział to i spełnił już pierwszy krok ku swemu przeznaczeniu. Stał się Zurhidonem. To co widział napawało go lękiem, ale było takie prawdziwe... gdyby tylko mógł się z kimś tym podzielić . Musiał szybko wyruszyć. Zurhidon ukazał mu prawdę. Całe jego dotychczasowe życie wydało mu się snem i czuł jakby teraz sie przebudził. Wziął sporej wielkości worek i spakował do niego zapasową parę ubrań i najpotrzebniejsze rzeczy. Ze skrzyni w kącie pokoju wyciągnął lśniący, krótki miecz i włożył go do pochwy przy pasie. Żeby uniknąć rodziny wymknął się przez okno, podszedł do stajni i osiodłał swojego srokatego konia. Spojrzał na swój rodzinny dom. Nie wiedział, że przyjdzie wkrótce chwila, w której za nim zatęskni. Postanowił nie tracić dłużej czasu. Prędko wskoczył na konia i ruszył kłusem po polnej drodze.

***
Jechał wśród wspaniałych, wysokich gór. Wziął ze sobą wodę ale zapomniał o jakimkolwiek prowiancie więc postanowił odwiedzić najbliższa karczmę jaką napotka. Po kilku milach zobaczył wyłaniający się z oddali dosyć mały zbudowany z drewna i kamienia budynek. Ponieważ był środek lata na dachu zagnieździło się kilka jaskółek. Sądząc po dużej ilości wierzchowców i ledwo widocznym szyldzie z pewnością była to karczma. Na miejscu zsiadł z konia. Gdy przywiązywał go do palika rozejrzał się na około. Niedaleko leżała przydrożna wioska składająca się najwyżej z kilkunastu domków. Wesołe dzieci bawiły się biegając dookoła a dorośli byli zajęci codzienną robotą. Nie będąc pewnym tego co zastanie wziął głęboki oddech i wkroczył do gospody. Gdy znalazł się w środku omiótł izbę spojrzeniem. Kilkunastu kupców i poszukiwaczy przygód siedziało przy stołach popijając gorzałkę i zajadając się dziwnie wyglądającą gorącą zupą. Przy szynkwasie siedziała średniego wzrostu kobieta. Z pewnością można było stwierdzić, że jest człowiekiem a nie elfem. Była ubrana w brązowy skórzany pancerz i buty. Jej długie kruczoczarne włosy spływały na ramiona i plecy. Kiedy obróciła się w jego stronę dojrzał jej twarz. Miała duże niebieskie oczy, bladą cerę i delikatne rysy. Jej wargi były czerwone i wydatne. Z pewnością można było stwierdzić, że była piękna choć i to słowo nie określało należycie jej urody. Nie mogła mieć więcej jak 18 lat. Silfar przyłapał się na tym, że ostentacyjnie gapi się na dziewczynę. Szybko spuścił wzrok, usiadł koło niej i poprosił karczmarza o wino. Starszy elf bez słowa wziął z półki niezbyt czysty gliniany kubek i napełnił go zawartością butelki stojącej na stoliku obok po czym podał go Silfarowi. Młody Zurhidon zagłębił się w swoich myślach. Wiedział, że musi udać się na szkolenie. W tym celu musiał opuścić wyspę elfów i udać się do Varanas w Silverspring. Tam miał się spotkać z niejakim Orde Narano. Dziewczyna ni stąd ni zowąd rozpoczęła rozmowę.

-Witaj nieznajomy czy nie zechciałbyś mi pomóc?

-Co proszę? - wymamrotał jakby wyrwany z transu Silfar.

-Pytałam się czy nie zechciałbyś mi pomóc wędrowcze. - powtórzyła pytanie cicho chichotając.

-Oczywiście proszę pani. - powiedział trochę zkonfundowany.

-Proszę cię mów mi Aisarna. Myślisz dosyć głośno i usłyszałam, że
zmierzasz do Varanas, a ja właśnie tam wracam. Nie zechciałbyś mi towarzyszyć? Niezbyt przyjemnie podróżuje się w samotności a ty wyglądasz dość sympatycznie, no i także podróżujesz sam. - powiedziała ze szczerym uśmiechem na ustach.

-Tak z wielką chęcią będę ci towarzyszył. Nazywam się Silfar - odparł wciąż zarumieniony. I zapamiętał, że musi pilnować, aby się nie zamyślać, bo może niechcący powiedzieć coś zbyt ważnego. Coś zbyt niebezpiecznego.

- Dziękuję ci Silfarze. Będę czekała w stajni. Przygotuję swego wierzchowca.

Elf wziął stojący przed nim kubek, wypił jego zawartość jednym haustem i zostawił na blacie kilka monet wyciągniętych z sakiewki przy pasie. Już chciał wyjść, gdy nagle ktoś złapał go za ramię. Ujrzał kolejnego człowieka, tym razem mężczyznę z brązowymi, krótkimi włosami ubranego w czarny skórzany pancerz i z kapturem naciągniętym na głowę. Przy pasie miał dwa sztylety i multum noży bez wątpienia służących do rzucania. Wyglądał on na najzwyklejszego łotra. Zanim Silfar zdążył cokolwiek zrobić nieznajomy wyszeptał:

-Wiem kim jesteś elfie. Wiedz, że jeszcze nie jest za późno. Teraz niestety nie mogę zostać tu dłużej. Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Posiadamy wolną wolę. Uświadomisz to sobie i bez wątpienia się jeszcze spotkamy i to nie długo. Uwierz mi naprawdę niedługo. Narazie mogę ci tylko powiedzieć, że na imię mi Naddesh. -powiedział człowiek.

Nieznajomy migiem się obrócił i wbił wyjęty w ułamku sekundy sztylet w kark zbira, który właśnie skradał się do niego od tyłu. Z tętnicy grubego bandyty buchnęła krew bryzgając na każdego i wszystko w pobliżu. Nieszczęśnik złapał sie za szyję i wił w konwulsjach na podłodze. Sądząc po minie ofiary sztylet z pewnością był zatruty. Młody elf z powrotem spojrzał w stronę tajemniczego zabójcy, lecz jego już nie było. Siedział jak wryty jeszcze nie rozumiejąc co przed chwilą zaszło. Przeczucie mówiło mu, że nieznajomy odegra dużą rolę w jego przyszłości. W karczmie panowało wielkie zamieszanie, ludzie panikowali. Korzystając z zamieszania Silfar opuścił budynek i udał się do stajni. Skinął na Aisarnę, która nie wiedziała co stało się w środku, po czym ruszyli drogą w stronę wybrzeża.



Dla porównania Wygrało opowiadanie znajdujące się w poście piątym użytkownika cleo1201 :

https://board.runesofmagic.com/showthre ... 857&page=1

:):):) Proszę o komentarze i oceny.