Ubersoldier

Jazda swobodna w granicach przyzwoitego zachowania.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Generał-komandor
Posty: 3024
https://www.houzz.com/pro/kuchnie/meble-kuchenne-i-kuchnie-na-wymiar-warszawa
Rejestracja: 2008-08-18, 14:07
Nick w ET: SPIDIvonMARDER
Kontakt:

Ubersoldier

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Ostatnio miałem nieprzyjemność zetknąć się z tytułową grą. Ostrzegano mnie przed nią, ale wolałem osobiście sprawdzić, by móc z czystym sumieniem wygłaszać opinie.
Zatem... do dzieło...

Ubersoldier to nędzna podróbka Wolfensteina. Pomysł wyjściowy podobny: mamy tajne badania hitlerowskich naukowców nad stworzeniem superżołnierza. Różnica jest jedynie taka, że to my jesteśmy owym ubermenshem, tylko że zbuntowanym przeciwko swoim niemieckim twórcom. Pomysł git (choć wkurza mnie już 373637 z rzędu gra o zabijaniu nazistów), tylko spartaczono to od początku do końca.
Po pierwsze fabuła. Ni stąd ni zowąd budzimy się w szpitalu, gdzie jest agentka niemieckiego ruchu oporu (sic! znowu niemiecki ruch oporu? Skoro było ich tylu to dziwne, że Hitler w ogóle doszedł do władzy), która najpierw bezstresowo przeszła sobie do strefy tajnej/chronionej/itd, a potem wyżyna sobie Niemiaszków. Mamy jej pomóc, najpierw nożem, a potem dostajemy broń od oficerów i komandosów, którzy spuszczają się przez okna w dachu na linach. Okazuje się, że mamy super moc zatrzymywanie kul (efekt dość imponująco wygląda) i robimy zadymę.

Gdzie tu logika? Niby to taki tajny obszar, a jakoś wchodzi sobie kto chce, a ochrony żadnej. Walczymy z innymi pacjentami, którzy już tacy super nie są. Wyjście stąd to kwestia pokonania chyba z ośmiu pomieszczeń.
Potem wpadamy do siedziby głównej ruchu oporu (kurde! Czy twórcy czytali chociaż jedną książkę o konspiracji? Ktoś obcy sobie przychodzi na spotkanie z szefami partyzantów i w dodatku jeden z ów generałów mówi, że się nas obawia. Hahaha!). Jedziemy do Czechosłowacji rozpieprzyć jakiś kolejny tajny ośrodek...

Gdzie tu sens? Logika? To jest najtańsza fabułka z filmu kategorii Y.

Po drugie, rozgrywka. Przeciwnicy nas widząc zachowują się na dwa sposoby. Albo biegają w kółko/zygzakiem bez celu, a albo stoją jak kołki i naparzają w nas. Nasze życie kurczy się jak w Quake'u, czyli dostajemy s peemu, tracimy trzy punkty... dostajemy dalej i nasze życie sobie spada i spada...
A gra jest w 100% liniowa i polega na eksterminacji kolejnych dziesiątek przeciwników w pomieszczeniu, jak w danych komnatówkach. Mijamy jedno, czyścimy. Potem następne, czyścimy... to już Doom 1 był bardziej nieprzewidywalny, bo tam przeciwnicy wyskakiwali z ukrytych pokoju za plecami.
Jedyne fajne elementy to różne typy broni i system rozwoju postaci. Dostawaliśmy upgrade skilla za trzy headshoty w krótkim czasie lub zaszlachtowanie nożem trzech przeciwników.

Grafika. Bieda i patola. Walczymy z armią klonów, otoczenie jest niemalże niezniszczalne, a fizyka wariuje. Po pchnięciu kogoś nożem ten potrafi odlecieć na parę metrów.

Dźwięki. Głos głównego bohatera brzmi jakby był bardzo zmęczony po imprezie, a wszyscy Niemcy mają świetny, Nowojorski akcent. Muzyka monotonna i bez wyrazu.

Podsumowując, spartaczono niezły pomysł. Gra super żołnierzem, który się buntuje albo w ogóle s=gra na dwa fronty to wspaniały temat, który moim zdaniem jest wciąż niewykorzystany.
Obrazek
ODPOWIEDZ